niedziela, 31 stycznia 2010

Marudne niedzielne popołudnie

Jakiś marudny nastrój mam dzisiaj popłudniu. Właściwie nie mam powodu do smutków jakichś, ale czy to pogoda ma taki wpływ, cały dzień ciemnawy, snieg prószy solidnie. Tak sobie tłumaczę, że to brak światła tak na mój nastrój wpływa. Nawet upieczenie chlebka z najnowszego przepisu Liski na chwile tylko przerwało moje marudzenie. I tak sobie nucę na pocieszenie starą piosenke "Uśmiechnij się jutro będzie lepiej"
 Mam taką nadzieję:)



sobota, 30 stycznia 2010

Biała tacka do kuchni i kłopoty z internetem

Nareszcie mam pełny dostęp! Po kilkudniowych zmaganiach moich i mojego syna z routerem mam wreszcie normalny i nieprzerywany dostęp do sieci. W koncu poprosilismy zaprzyjażnionego pana informatyka i odnalazł błąd w konfiguracji routera (rzecz zupełnie ponoc banalna, ale trzeba było na to wpaśc) i net hula lepiej niz przed awarią.
 Ja w miedzyczasie znudzona zwyklościa mojej tacki na drobiazgi kuchenne postanowiłam ją upiekszyć.  Oto efekty.


Życzę wszystkim zaglądającym tu miłej niedzieli i dobrego przyszłego tygodnia :)

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Motyw róży w moim domeczku


Motyw róży, jakże wdzięczny to kwiat, pojawia sie często w moim domeczku. Czy to z przypadku czy z mojego wyboru czy może z powodu, że czesto wykorzystywany jest do zdobienia przedmiotów sporo ich znalazłam i postanowiłam osobny wpis róży jako motywowi zdobniczemu poświecić.















Gobelin, który został utkany przez moją bacię Janinę, o ktorej opowiadałam w poście na Dzień Babci.

Ta róża znajduje sie na zwieńczeniu lustra, ktore to lustro pozostało po starym kredensie moich dziadków.
I jeszcze dwie śliczne różyczki na wianuszku, który dostałam od miłej bardzo memu sercu osoby:)))

niedziela, 24 stycznia 2010

Brrrrrrrrrrrrrr

No dzisiaj to juz lekka przesada! Wstaje rano i z piesem sie na spacer wybieram - patrze przez okno słoneczko świeci, pogoda śliczna, patrze  na termometr i oczom nie wierze!!! -24 stopni!!!. No to sobie mysle, ze to juz lekka przesada jest z tą zima. I mowię do Cykora (imie mojego psa odzwierciedlające jego ostrozny, delikatnie mówiąc, charakter), ze moze jednak nie zdecyduje sie wyjsc i poczeka sobie, az sie ociepli. Niestety jego chęć wyjscia na spacer przewazyla moje rozsadne argumenty i wyjścć musialam. Na początku było nieźle, szliśmy raźno i wesoło, ale po chwili łapki mojego towarzsza zaczęły coś odczuwać i zacząl lekko podskakiwać. Po załatwieniu wszystkich najpilniejszych psich spraw zrobil w tyl zwrot i popedzil ile sil w łapach do cieplutkiego domku. A ja za nim zdyszana z marznącymi łzami w oczach (nie żeby mi smutno było, ale przez mróz). Teraz on na posłaniu łapki sobie liże, a ja ciepłą kawkę popijając skrobie tego posta. Poniżej piesek mój zanim zorientował się , że jest mu zimno:)

piątek, 22 stycznia 2010

Łazienkowo

Mam, mam wreszcie moja wymarzoną łazienkę szumnie nazywaną przeze mnie "malym pokojem kąpielowym". Co prawda używamy jej już czas jakiś, ale wciąż dopracowuję szczegóły, wciąż nie jestem w pełni zadowolona. Ale nie mogłam oprzeć sie pokusie zaprezentowania przynajmniej jej fragmentów, które mogą byc pokazane, jako wygladające tak jak, wyglądać powinny (chyba że koncepcja moja ulegnie zmianie co się często zdarza). Jeżeli to nastąpi powrócę z tematem.




Pojemnik na akcesoria do kąpieli zrobiłam z surowej skrzynki na narzędzia - dokleiłam dekory, zabejcowałam bejcą ciemny orzech, a następnie pobieliłam i przetarłam.



Witrynka była w kolorze jasnego orzecha. Oczywiście musiałam ją pobielić i postarzyć. W tej wersji podoba mi sie znacznie bardziej.

Chustecznik wykonałam tą samą techniką co pojemnik na akcesoria do kąpieli.

Drzwiczki do szafek (bielenie moje) czekają na odpowiednie okucia :)
Obrazki zakupione na aukcji, amorkowy wieszak był w kolorze żeliwa, przemalowałam go na ecru.
Krzesełko to cała historia - znalazłam je w piwnicy w dość kiepskim stanie (mój małż stwierdził, że nadaje się tylko do pieca). Oczysciłam, posklejałam i przemalowałam. Teraz dumnie sie prezentuje i służy w "pokoju kąpielowym"

Uchwyt na papier toaletowy - najpierw zakupiłam ten żeliwny, ale jakos tak wyglądał "goło" sam na ścianie. Myślałam, jak go tu oprawić. W międzyczasie robiłam pojemniki i skrzynkę z dekorami. I wzrok mój zatrzymał się na starej deseczce, wykorzystywanej przeze mnie jako podkladka - doznałam olśnienia. Deseczke wyszlfowałam, przykleiłam dekor, zabejcowałam, pobieliłam, przykęciłam uchwyt i jest!


Ten to muzyczny aniołek wisi nad wanną i jakbym zasnęła w błogiej kąpieli i spała zbyt długo ma za zadanie głośną fanfarą obudzić mnie bo woda już wystygła:)

czwartek, 21 stycznia 2010

Zostały tylko wspomnienia...

Znałam tylko jedną Babcię - Janinę, której to imię noszę. Była obecna przy mnie przez całe moje dzieciństwo, a kiedy odeszła trzeba było dorosnąć. W pamięci pozostał jej ciepły uśmiech, anielska cierpliwość do nieznośnego dzieciaka i bajki, czytane nie tylko na dobranoc.
 Ona własnie zaszczepiła mi miłośc i nabożną niemal cześć do słowa pisanego czyli książek. Opowieści ze starego Bajarza zawsze zostaną w pamięci.
 I tęsknota za beztroskim, bezpiecznym dzieciństwem i Babcią, która je uosabiała.

Ten portret przedstawia moją Babcię Janinę jako  "pannę na wydaniu" jak to sie w czasach jej młodosci nazywało.



Babcia Anna, której imię mam jako drugie - mama mojego Taty - nie dane mi było jej poznać - zmarła tuż po moim urodzeniu. Ale z opowiadań mojego Tatusia jawiła sie jako bardzo dzielna i dobra kobieta - wychowala pięcioro dzieci.
Na zdjeciu powyżej Babcia Anna z moim Tatą i dwoma starszymi synami.

W Dniu Babci niech to wspomnienie będzie dla Was, moje Babcie, życzeniami ode mnie.



wtorek, 19 stycznia 2010

Urodziny i Kopiec Kościuszki

17 stycznia 2010 roku moja Ciocia ukończyła 88 lat. Jak przystało na panią w tym wieku i tradycję kultywowana od wielu lat odwiedziłysmy w tym dniu Kopiec Kościuszki w Krakowie (Ciocia tu właśnie mieszka). Pogoda, od wielu dni bardzo pochmurna, zrobiła jej wspaniały prezent urodzinowy - chmury sie przetarły i słoneczko ukazało niesamowite wprost krajobrazy. Co prawda horyzont był nieco zamglony, ale i tak wrażeń wzrokowych miałyśmy dostatek. Niestety moj aparat jest zmarzluchem i w pewnym momencie zdjeciom powiedzial "nie" i wiele pieknych ujeć nie zostało uwiecznionych. Pokazuje więc poniżej to co mój zmarzluch zdołał zarejestrować.


Kochana Ciociu żyj mi 100 lat, i oby jeszcze dlużej.....!

sobota, 16 stycznia 2010

Poranna niespodzianka :)

Bardzo mila niespodzianka dzisiaj:). Wchodze na aktualizacje blogow i coz widze: Malgosia z Low Flying Angels obdarowala mnie wyroznieniem:). Sprawilo mi to ogromna radosc zwlaszcza, ze jej blog obserwuje od dawna i bardzo podziwiam. Poza tym dopiero raczkuje, a wlasciwie moj blog to niemal noworodek i niewiele sie tu jeszcze dzieje. Lecz po tym wyroznieniu czuje sie zmotywowana i osmielona do wiekszego zaangazowania sie w prace. Dzisiaj jade do Krakowa na 88 urodziny mojej jedynej juz, ukochanej Cioci i po powrocie zdam relacje z uroczystosci i tradycyjnej w tym dniu wycieczki na Kopiec Kosciuszki. Wszystkich odwiedzajacych pozdrawiam serdecznie i zycze pieknego zimowego weekendu:)))

niedziela, 10 stycznia 2010

Ciepłe spotkania w zimie


W zimowe wieczory nie ma to jak cieple spotkania z przyjaciółmi przy gorącej herbatce i swieżo upieczonych ciasteczkach. Przepis na nie podala Evaya na stronie mniammniam. Dodatkową zaletą tego przepisu jest to, że z jednego ciasta robi sie dwa rodzje ciasteczek.

Ciasteczka z Linzu
Ciasto:
35 dag mąki
10 dag obranych i startych migdałów
3 ugotowane żóltka przetarte przez sito
25 dag masla
1 surowe żóltko
20 dag drobnego cukru
starta skórka z cytryny
w oryginalnym przepisie nie ma, ale ja dalam 1 plaską lyżeczkę proszku do pieczenia

aby uzyskac ciemne ciasto
1 lyżeczka cynamonu
1 lyżeczka kakao
odrobina mielonych goździków (ja nia dodalam)


Dodatkowo potrzebujemy:
surowe bialko
2,5 dag siekanych migdalów
drobny cukier i 1 lyżeczka kakao do posypania
konfitura z czarnej porzeczki

Z podanych skladników zagnieć elastyczne ciasto.
Podzielic na dwie równe częsci.
Jedną pozostawic jasną, do drugiej dodać cynamon, kakao i ewentualnie mielone goździki.
Oba ciasta zawinąć w folię i wlożyć na godzinę do lodówki.

Następnie rozwalkować jasne ciasto na grubosć 0,5cm i wyciąć okrągle ciasteczka o przekroju 4 cm. Polowę ciasteczek posmarowac bialkiem i posypać drobnym cukrem i pokruszonymi migdalami.Ulożyc na blasze wylozonej papierem do pieczenia i piec w piekarniku rozgrzanym do temp. 175oC.

Po upieczeniu puste ciasteczka posmarowac konfitura i polozyc na nich posypane.
Z ciemnego ciasta uformowac precelki posmarować bialkiem i upiec jak jasne.
Po upieczeniu posypać kakao.
Ciasteczka udaly sie, byly bardzo kruchutkie i bardzo smakowaly przyjaciólkom.